Stasiak: Póki mam energię, trzeba działać

Dobra, to od czego zaczniemy…? Dawno, dawno temu… 

Dawno, dawno temu…

…urodził się polski hip-hop.

Polski hip-hop się urodził, a nawiązując do twojego wersu z „Co słychać” z płyty producenckiej Volta: czy teraz – oprócz pogody – coś się zmienia? Minęło kilkanaście lat od wtedy.

Stasiak z 2003 roku i Stasiak z teraz to dwie różne osoby. Wówczas byłem Stasiakiem spłukanym, jeżdżącym Škodą Favorit i mającym wielkie marzenia – dziś gros z tych marzeń jest już spełnionych i cały czas spełniają się kolejne. Trochę się pozmieniało.

Które z marzeń się spełniły?

Moje marzenia nie były i nie są wygórowane, ale mam własną wytwórnię, która dobrze prosperuje. Jako Alkopoligamia mamy swoje piwo, co było naszym marzeniem i chyba nie jesteśmy w tym odosobnieni. Poza tym, urodziła mi się córka, co też jest mega sukcesem. Nie wiem, czy kilkanaście lat temu miałem jakiś bardzo szczegółowy plan, ale gdybym miał go sobie teraz nakreślić, to pewnie mniej więcej tak by wyglądał.

A te dziesięć–piętnaście lat wstecz rzeczywiście tylko pogoda się zmieniała?

To chyba wynikało z tego, że nam wszystkim chodził po głowach amerykański sen – na zasadzie, że wszystko powinno się wydarzyć szybko i najlepiej samo. Prędko jednak dojrzeliśmy i zorientowaliśmy się, że przed nami po prostu kupa roboty i kupa czasu, żeby to miało ręce i nogi. Teraz rzeczy dzieją się zdecydowanie szybciej, ale jak zaczynaliśmy, to natychmiast zderzyliśmy się z realiami.

Czyli utwór „Bez przemęczenia” 2cztery7 jest już nieaktualny…?

Zdecydowanie, bo teraz się przemęczam – i to już od dłuższego czasu. Inna sprawa, że ja lubię ciężko pracować – pod warunkiem że później widać efekty tej pracy, ponieważ bardzo łatwo się demotywuję. Lubię jednak doprowadzać swój organizm do jakichś granic, więc trafiają się i 48-godzinne dni pracy. 

(…) Wyobrażasz sobie, że do końca kariery zawodowej będziesz prowadził Alkopoligamię?

Bardzo bym sobie tego życzył.

A nie liczysz się z tym, że być może kiedyś przyjdzie taki moment, że trzeba się będzie przebranżowić?

Nie wykluczam tego, ale… (cisza) Mam wrażenie, że nasza tendencja jest cały czas zwyżkowa, a nasze wydawnictwa i ciuchy dorośleją razem z nami – choć teraz jestem ubrany tak, że mógłbyś mnie wziąć równie dobrze za siedemnastolatka (śmiech). Może kiedyś dojdziemy do takiego etapu, że będziemy robić swetry dla starszych ludzi… Nie chcę niczego wyrokować w tym temacie. Zobaczymy, co czas przyniesie. Będę szczęśliwy, jeśli za piętnaście–dwadzieścia lat nadal będę prowadził Alkopoligamię. Wiadomo, że nie będę przez całe życie Piotrusiem Panem w krótkich spodniach i jakimś moment spoważnienia pewnie w końcu nadejdzie, ale aktualnie nie czuję się w obowiązku, by nie wiadomo jak bardzo spoważnieć. Dobrze mi w obecnej roli, chociaż niektórzy mogą traktować to nie do końca na serio, ale radzę sobie z tym. Za kilkanaście lat na pewno nie będziemy z Mesem tak fikać po scenie jak teraz; sama muzyka też niewątpliwie się zmieni – w końcu w 2018 roku też nie robimy takich numerów jak w 2001. Stylówa będzie inna, wszystko będzie inne, ale nie zmienia to faktu, że widzę dla tego przyszłość.

Stwierdziłeś, że niektórzy nie do końca poważnie odbierają to, co robisz – dlaczego?

Myślę że… no nie wiem, moi znajomi są tacy jak ja – to znaczy: są bardzo młodzi duchem, nawet jeśli nie do końca metryką. Tak jak rozmawialiśmy w pierwszej części wywiadu – kiedyś była tylko i wyłącznie praca na etat, a trzydziestoparoletni facet był już dawno super poważny i ustatkowany. Ale dlaczego ja miałbym być poważniejszy…? Jestem, jaki jestem i nie uważam tego za złe. Jak przychodzę po swoją córkę do przedszkola, to widzę, że wielu z rodziców innych dzieci jest… są sztywni po prostu, niemal stetryczali. Wyglądają na starszych niż są i zachowują się „starzej” niż powinni. Nie jara mnie to. [Czytaj dalej]