Mr Krime: Nie warto się szufladkować

Mr Krime | wywiad | "To nie jest hip-hop. Rozmowy V"
fot. Bartek Modrzejewski

(…) Jeśli chodzi o bity, to bardzo selekcjonujesz artystów, z którymi podejmujesz się współpracy. Sokół i Pono, Stasiak, remixy dla JWP/BCRasmentalism

Wróciłem do produkcji, gdy poznałem Jima Dunloopa, ale jeszcze trochę czasu musiało minąć, żeby mój warsztat producencki miał ręce i nogi. Mniej więcej od 2005 roku przez kilka następnych lat dużo grałem imprez razem z Deszczu Strugi, który już wtedy zajmował się miksowaniem i masterowaniem, pokazał mi kilka rzeczy i trochę zainspirował. Zrobiłem w tamtym czasie jakiś bit i wysłałem mu, żeby sobie posłuchał i powiedział, co o nim sądzi. Usłyszał go Sokół, będąc u Bartka w studiu, i powiedział: „Dawaj to!”. W ten sposób stałem się producentem utworu „Wielu by chciało, żeby to był koniec” z płyty „Ty przecież wiesz co” Sokoła i Pono.

Nigdy nie myślałem o produkowaniu bitów jako docelowym sposobie na siebie, nigdy nie robiłem paczek z bitami, które później bym gdzieś rozsyłał. Nieliczne rzeczy, które zrobiłem dla raperów, były robione na zamówienie – poza tym przypadkiem, który przed chwilą przywołałem (śmiech). Toczy się to swoim rytmem, niemniej mam wrażenie, że każda z tych współprac była udana.

Najbardziej spektakularną z nich z pewnością była współpraca z Quebonafide przy „ROMANTIC PSYCHO”.

Jednym z producentów wykonawczych tej płyty był Steez, któremu – o ile się nie mylę – zarekomendował mnie Eprom. W pewnym momencie coś się tam wysypało i Steez potrzebował na gwałt jednego bitu. Odezwał się do mnie, a ja usiadłem do roboty i rano odesłałem gotowy numer. Później Piotrek zadzwonił po raz kolejny, mówiąc, że jest jeszcze jeden temat. Ponownie usiadłem i od ręki wyprodukowałem drugi bit. Rzadko tak się zdarza, ale akurat wtedy miałem taki vibe, że obie produkcje – choć później oczywiście jeszcze je doszlifowywałem – zrobiłem bardzo szybko; myślę, że Quebo z ekipą też byli tym zszokowani (śmiech). Bardzo fajne doświadczenie, miło było obejrzeć zjawiskowy klip do „SZUBIENICAPESTYCYDYBROŃ” na moim bicie. Inna sprawa, że nic dalej za tym nie poszło. Myślałem, że na fali tej sytuacji być może wpadną jakieś ciekawe propozycje współpracy, lecz mam wrażenie, że przeszło to trochę bez echa.

Częściej niż bity dla raperów zdarza ci się robić muzykę do teatru; spektakle z twoją muzyką były wystawiane w teatrach w wielu różnych miastach. Jak do tego doszło?

Występowałem swego czasu w duecie ze znanym w pewnych kręgach wokalistą greckiego pochodzenia Jorgosem Skoliasem. Zagraliśmy kilka dość szalonych koncertów – ja miałem looper i jakiś klawisz, a Jorgos, który potrafi robić z głosem niesamowite rzeczy, śpiewał. Na jedno z wydarzeń przyszedł dramatopisarz Mateusz Pakuła. Zaproponował mi, żebym współtworzył muzykę do reżyserowanego przez Julię Mark spektaklu „Mój niepokój ma przy sobie broń” w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Od tego się zaczęło – to była dla mnie przygoda, wkroczenie na nowe terytorium – a później Julia zaprosiła mnie do dalszej współpracy przy kolejnych sztukach. Zazwyczaj tak to działa: reżyser dobiera sobie ludzi, z którymi współpracuje i tworzy team producencki.

W jaki sposób pracujesz nad muzyką do spektakli?

Przede wszystkim muszę wiedzieć, o czym jest dany spektakl, jaki jest jego klimat. Muszę też poznać tekst, choć ten w trakcie pracy często ulega modyfikacjom. Żeby nie musieć natomiast cały czas jeździć na próby, proszę o nagrania z nich i do tego robię muzykę. Jestem w stałym kontakcie z reżyserką, wysyłam jej różne pomysły, ona je akceptuje bądź nie… Często jest to nieco niewdzięczna praca, bo zdarza się, że siedzę całą noc nad jedną sceną, a następnego dnia okazuje się, że jednak z niej rezygnują. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy później oglądam daną sztukę, to jest to mega fajne uczucie.

Na pewno inaczej pracowało mi się nad „Alicją w krainie czarów”, która premierę miała w 2014 roku w Teatrze im. Ludwika Solskiego w Tarnowie. To był spektakl dla dzieci i musiałem stworzyć muzykę do piosenek, podczas gdy zwykle do teatru komponuję muzykę instrumentalną, ilustracyjną. W kontekście nietypowych doświadczeń związanych z teatrem mogę też wspomnieć o… improwizowanym spektaklu, do udziału w którym zostałem zaproszony w 2019 roku. Wydarzenie zostało zorganizowane przez grupę Impro KRK w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Bardzo fajna rzecz – wszystko powstawało tu i teraz, często w interakcji z publicznością, a ja na bieżąco musiałem muzycznie reagować na syntezatorze i Abletonie. [Czytaj dalej]